piątek, 9 kwietnia 2010

Psychologia i kryzys?

Wczoraj na 9.00 poszliśmy na rozmowę i porady dotyczące wyboru przedmiotów na Kulturoznastwie. Nasz koordynator i kilka innych osób mówiąc po angielsku i niemiecku wytłumaczyli nam co i jak. Dziś dostałam slajd. Plus dla nich za szybką reakcję.

Następnie poszliśmy na zajęcia: interkultural workshop, czyli zajęcia psychologiczne mające pomóc nam w zadomiowieniu się w kraju, zrozumieniu niemóców oraz erasmusów oraz przetrwanie...
Kristin-nasza prowadząca jest niemką i strasznie przemiłą osobą i dodam, że bardzo ładną jak na ten "haloween" (sorry;/). Spotkałam w niemczech 2 ładne niemki. Moją współlokatorkę i właśnie ją.

Narazie na tym poprzestała. Wracając do tematu- najbardziej po tych zajęciach wryły mi się w pamięć dwie rzeczy.

Pierwsza-Kristin pokazała nam górę lodową, dotyczącą kulturowości człowieka, gdzie na górze-ponad wodą zapisane jest to co można poznać na pierwszy rzut oka lub po paru (nawet) miesiącach poznania, np. wygląd, mowa ciała, ubiór, ogólne zachowanie, ogólne cechy charakteru, co lubi a co nie,  podejście do życia itp.

Następnie na dole były cechy których nie da się od razu poznać np: sposób traktowania rodziny, przekonania, wiara, przekonania, sposób wychowywania dzieci itp,



Następnie wyświetliła krzywą gdzie na początku-na górze było uczucie euforii, ciekawość świata, chęć poznania innych, poźniej to powoli spadało aż dochodziło do zwykłego stanu zadowowolenia a następnie- na samym dole-do kryzysu. Prosiła wtedy by sie nie załamywać, nie wyjeżdżać do domu i w razie czego przyjść do niej pogadać. Następnie następuje uspokojenie, potem wyjazd do domu i euforia w domu-gdy każdemu możemy opowiedziec o swoich doświadczeniach-potem jest kryzys po powrocie z domu a potem w miare ok i euforia-sądzę, że chodziło już tu o wyjazd:P

W sumie muszę bez bicia przyznać, że dziś przeżyłam kryzys. Nie trwał zbyt długo, po prostu leżałam do 16.00 w łóżku, bo pokłóciłam się ze swoim męczyzną. Ale już w porządku i tak dziwne, że do to pierwszy raz od przyjazdu. Czemu się tak czułam? Myślę, że to dlatego, że Michał tak dobrze mówi po angielsku. Nie dorastam mu do pięt. Boję się, że sobie nie poradzę. On potrafi gadać bez przerwy i bez zająknięcia się a ja nie zawsze nawet wiem co powiedzieć i jak dobrać słowa;/ Poza tym robię błędy:( rozumiem wszystko ale jakoś czuję, że mi nie idzie:( dobra koniec użalania się nad sobą......

I tak dzisiajszy dzień jest wolny jedynie zakupy i pewnie siedzenie do późna w nocy-bo przecież wstałam o 16.00. A obiadu....dziś nie będzie:P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz