sobota, 3 kwietnia 2010

Laydybug i kabelek do internetu

Hmmm muszę przyznać, że dzisiaj był wesoły dzionek. Po 13.30 byliśmy już po zakupach, oczywiście po polskiej stronie Odry w Biedronce(zwanej na erasmusie : Ladybird lub Ladybug :P)i w Jysk-u. Doradzaliśmy Pinar co do kupna pościeli i poduszki:) Po prostu porywające. Troszkę wcześniej nasza koleżanka z Turcji mogła poznać Polaków z bardzo dobrej strony. Otóż potrzebowaliśmy dwóch kabli do internetu. Dla mnie i Pinar. Poszliśmy do niewielkiego sklepiku ze sprzętem komputerowym, sprzedający tam pan po prostu rozłożył nas na łopatki ze śmiechu:)Gdy zapytaliśmy czy ma to czego potrzebujemy stwierdził:"mam baardzo ładne kable, zwłaszcza czerwony-ten jest najlepszy" potem wybierał nam kolory, długości kabli, strasznie fajnie z nami żartował, dobieraliśmy kolor kabla do koloru oczu, oraz padały inne śmieszne komentarze, ogólnie człowiek jest straszne komunikatywny i sympatyczny. Rozmawialiśmy z nim chyba z 15-20 minut przy -tak naprawdę- 15 sekundowym kupnie kabla:)

Pinar stwierdziła, że rozmawialiśmy z nim jakbyśmy znali go od lat:) sądzę, że odniosła bardzo dobre wrażenie o Polakach.

Wieczorem natomiast odwiedziliśmy 2 niemieckie sklepy we Frankfurcie. W pierwszym-jak mniemam- same Niemki. Sklep zwie się NETTO. Bułeczka-ok 1,46zł, czekolada Milka-1,80zł taki mały dylemat:> Czym bardziej można się najeść? (Puchatego zdanie już znamy ;P) Woda od 3 do 4 zł. Słodycze opłacają się najbardziej.

Później skręcając w lewo od NETTO przechodziliśmy koło ogromnych, ale to naprawdę ogromnych ogrodzonych, starych i wysokich budynków, z niemieckiej czerwonej cegły, z powybijanymi szybami, połamanymi dachami. Chociaż niektóre były naprawdę ładne. Nikt tam nie mieszka. Teren gdzie jest to zbudowane jest jak teren hmmmm Warszawskich Filtrów albo większy, szło się wzdłuż nich ok 15minut. Opuszczone, nieużywane budynki mogą być pozostałością po stacjonowaniu wojsk niemieckich. Nie wiemy dokładnie-ale to tylko kwestia czasu. Najlepsze jest to, że wygląda to jak scena z horroru. Wieczorem-ziejące czernią wnęki po drzwiach w nieogrodzonych partiach "kompleksu", dzikie drzewa porastające ziemię zaraz przy budynkach, okna powybijane, dachy załamane, dziury w budynkach przez które widać wnętrza. Myślę, że Tomek ze swoim aparatem fotograficznym miałby tu raj- o ile można tam wejść i nie grozi zawaleniem-są jakieś tabliczki, ale po nie niemiecku-a my nie szprechamy i nie czytamy dojczem:).
Koło tego całego horroru budują się nowe piękne osiedla, że też ludzie nie boją się, że ich dzieci zrobią sobie krzywdę, gdy pójdą "zwiedzać okolicę".
Właśnie co do osiedli, domków itp. Klimat jest bardzo swojski. Wygląda jakby nie było tam kradzieży jakby było to bardzo spokojne miasto. Otóż bramy są do wysokości uda-piękne zdobione z metalu lub drewniane. Co najśmieszniejsze zamek w bramce jest na wysokości kolan:) Michał pomyślał w tym momencie o Krzyśku-HighTower i nie wiadomo dlaczego zaczął się śmiać:P. Ponadto o tej porze na drzewkach wiszą papierowe jajeczka-pisanki. Niektórzy mają figurki ogrodowe(sprzedawane przy autostradach w Polsce). Domki nie są wysokie. Parter+ poddasze lub wysokie poddasze.

Później był spacer do Real-a. Sprawdzamy ceny. Kupujemy kilka rzeczy ( w tym czekoladę TOBLERONE-taka dłuuuga Szwajcarska i trójkątna. W Polsce-około 12 zł za sztukę-tutaj niecałe 5 zł:) Pycha-zwłaszcza ta w jasnym opakowaniu.
Idziemy niepewnie do kasy-no bo jak tu się porozumieć z Niemcem, jeśli np. karta nie zadziała?(chcieliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście można płacić kartą). Hmm przy kasie przystojny blondyn-ok, myślę sobie może istnieją tacy Niemcy, jeszcze aż tak wielu nie widziałam, żeby to ocenić- Michał zaczyna się na głos zastanawiać czy uznają karty PayBack-Kasjer sobie spokojnie gada po niemiecku z Niemką robiącą zakupy i nagle odwraca się i z wielką dumą i jeszcze większym bananem na twarzy mówi do nas: a jaki PayBack? Niemiecki czy Polski?:D
No to wszyscy w śmiech. No i sobie trochę pogadaliśmy a ja stwierdziłam, że nie zginiemy w tym mieście. No i potwierdziła się moja teoria, przystojny facet w Niemczech= prawdopodobnie Polak:)
Wychodząc z Reala zauważyliśmy łasicę, która przyszła pod sklep na kolację:) Miłe zwierzątko.


A co do Pytania Anety-czy w mieście śmierdzi:) 

Tak, poczułam to idąc na piechotkę do Słubic. Miejsce gdy się wchodzi od niemieckiej strony na most graniczny jest strasznie....swojskie:>

No to chyba tyle na dzisiaj. Pragniemy Wam wszystkim złożyć najlepsze życzenia, wesołych i pogodnych Świąt, wesołego Zajączka i kolorowych pisanek oraz mokrego dyngusa. A to Wielkanocny Kurczaczek ode mnie:


http://www.zyczeniawielkanocne.yoyo.pl/zyczenia.swf

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz