wtorek, 27 kwietnia 2010

Farting horse....

Viadrina-miejsce gdzie poważne sprawy erasmusów są ignorowane a meile pozostają bez odpowiedzi...;/ Dzisiaj będąc u naszego koordynatora-Bernarda wzięliśmy learning agreement i trochę popytaliśmy się o różne rzeczy. Przeprosiny, że nie odpisał na 2 e-maile przyjęte, ale co z tego.
Wczoraj było weselej, byliśmy na jeździe konnej na tym ranczo co wcześniej o nim pisałam. Godzinna jazda a ból dupy i nóg na 4 dni u trzech osób. Pojechaliśmy ze Stefanie. Ona miała lekcję po niemiecku a my po polsku. Oni oczywiście dostali kochane i spokojne koniki, ja dostałam oczywiście konika, który kładł po sobie uszy gdy zbliżał się do innych koni (dla niewtajemniczonych: jeśli koń władzie uszy lepiej zwiewać gdzie pieprz rośnie-jest wkurzony, przestraszony i gotowy wierzgać), do tego raz mi wierzgnął, a gdy wrzucałam mu drugi bieg (kłus) zaczynał pierdzieć (może to taki napęd był), w każdym razie to nie koniec....konik miał uczulenie na kurz więc cały czas sobie kaszlał. Bosko po prostu. Dzisiaj jak już wspomniałam wszystko mnie boli, pomimo rozciągania....Michał chce jechać jeszcze raz....ehhh jak ja kiedyś kochałam konie...co się ze mną stało?


Śmieszny filmik odnośnie tematu:) :
http://en.kendincos.net/video-dthjhtf-funny-farting-horse.html


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz