niedziela, 12 września 2010

Koniec Erasmusa?

Busy busy busy....
Po powrocie do Polski, znowu Warszawa, trzeba było poświęcić czas na pisanie zaległych essey'ów. 2 z 5.Nie polecam. Lepiej się zmobilizować i napisać je jednak podczas pobytu na uczelni zagranicznej. Później strasznie się nie chce. Ale jest to jakies rozwiązanie. Trzeba wysłać zarówno e-mailem jak i pocztą w formie papierowej na uczelnię swoją pracę poprosić o przyspieszony tryb sprawdzania, jesli komuś się spieszy. Nauczyciele byli dla mnie bardzo przychylni. Już mam wypisany Transcript of Record. Czyli kartę ocen, gdzie jest zarówno niemiecki system oceniania jaki angielski. Wychodzi na to, że A-5; B-4,5; C-4; D-3,5;  E-3; F-2. I jednocześnie wychodzi na to, że nie będę miała żadnej 3 :) Chociaż szczerze mówiąc miałam nadzieję, że przyjadę z samymi piątkami, ale cóż....
W każdym razie miałam przez czas załatwiania bardzo dobry kontakt z panią o imieniu Katja Herzel, która pracuje w Biurze Pana Bernd'a Schünow'a. Wspaniali i bardzo pomocni ludzie. Polecam podczas erasmusa kontaktować się z Bernd'em we wszystkim pomnoże, uzupełni wiedzę, wyśle faks do uczelni macierzystej. Kochany i bardzo ciepły człowiek.
Cóż....powinnam rozliczyć się do piątku (10.09) , niby transcript of record został zeskanowany i wysłany na e-maila już w czwartek, ale czy to wystarczy? Napiszę jak już będę wszystko wiedziała. Jutro zamierzam się do nich przejść i zostawić dokumenty których jeszcze nie mają (Bernd dał nam do ręki certyfikat z intercultural workshop)
Zgodnie z podpunktem umowy i celem tego bloga wysłałam do Pani B. Snopińskiej wspomnienia z Erasmusa. Zostały one bardzo szybko zamieszczone na stronie:
http://www.cwm.pw.edu.pl/aa_programy_edukacyjne/aa_erasmus/aa_realizacja/wrazenia/Niemcy/Niemcy-SzymanskaMonika.pdf



Znalazło to od razu odzew. Moje, że tak powiem odwalone i pisane szybką ręką opowiadanko, znalazł kolega, któremu mogliśmy pomóc i trochę go wesprzeć. Teraz jego czas. Powodzenia i dobrej zabawy!:)

wtorek, 15 czerwca 2010

i po prezentacji....

Ogólnie wystarczyło dodać zrobiony przez siebie nagłówek żeby dziewczęta uznały prezentację za pełną profesjonalizmu. W sumie dobrze nam poszło. I wszyscy śmieli się z mojej wściekłej krówki..... :)







:D idziesz w Słubicach do Sklepu a tam maszyna losująca nagrody, karmisz ją kuponami a ona zazwyczaj pokazuje Ci "Spróbuj następnym razem". Ale oczywiście sa opcje na całą pulę sprzętu AGD. Pan zrobił zakupy za 180 zł i dostał duuuuużo kuponów......ty mówisz, że będzie duuużo nagród a Pani kasjerka na to :"phy...tu nie ma nagród"

:D:D idziesz w Niemczech ulicą a tam rozkopany chodnik.......po chwili wynurza się z za barierki facet-robol w kombinezonie i łopatą w ręku.....nie można oderwać wzroku od jego......różowych i srebrnych pasemek nawlosach i po 3 kolczykach w każdym uchu:D


:D:D:D Nowa metoda antykoncepcyjna:kucnij i kaszlnij :D:D

Takie teksty tylko podzcas sesji:D:D

 Tak więc do...poczytania, nie wiem kiedy teraz coś napiszę, bo pełno esseyów do napisania na mnie czeka.

poniedziałek, 14 czerwca 2010

MS Office

Prawdę mówiąc nie za bardzo jest o czym pisać. Jak jest fajna impreza, na którą mamy ochotę pójść to akurat musimy wyjechać do Polski. Psikus.

Wnioski z tych ostatnich-prawie- dwóch miesięcy?
Inne narody (przykład: Rumunka i Angielka) nie potrafią w podstawowym zakresie obsługiwać pakietu MS Office. Ani Word'a ani Power Pointa. Właśnie mamy z nimi prezentację. Ostatnio jedna z dziewczyn stwierdziła, że komputer koleżanki nie potrafi odczytać czcionki, ktorą pisała na swoim komputerze i nie wie co z tym zrobić. Czcionka przeformatowała się na kolor biały.....a, że tło też było białe....no...ekhm, nawet gdy pokazałam jej w czym tkwi problem, ciężko szło jej powtórzenie moich kroków. Nie wspomnę już o nieumiejętności tworzenia tabelek-u drugiej. Zrobiłam kolorowy nagłówek do prezentacji, bo nie mogłam znaleźć żadnego ciekawego....to pewnie będzie polski cud.

A na pytanie co znaczy profesionalna prezentacja jedna z nich odpowiedziała: "To znaczy taka jak inni robili".....
wspomnę może, że prezentacje na tych lekcjach są bardzo ciekawe ooo naprzykład nauczyłam się robic nowe szlaczki na kartkach, podłączać komputer do Viadrinowskiego internetu, a notatki z innych przedmiotów wydały się jakby nieco ciekawsze....

Jak chcieliśmy zrobić prezentację, która będzie ciekawa, żeby ludzie zapamiętali powklejaliśmy trochę obrazków, i zostaliśmy skrytykowani......bo profesjonalna prezentacja to taka, której nikt nie chce słuchać bo są same napisy i my też tak musimy......... ehhh

wtorek, 27 kwietnia 2010

Farting horse....

Viadrina-miejsce gdzie poważne sprawy erasmusów są ignorowane a meile pozostają bez odpowiedzi...;/ Dzisiaj będąc u naszego koordynatora-Bernarda wzięliśmy learning agreement i trochę popytaliśmy się o różne rzeczy. Przeprosiny, że nie odpisał na 2 e-maile przyjęte, ale co z tego.
Wczoraj było weselej, byliśmy na jeździe konnej na tym ranczo co wcześniej o nim pisałam. Godzinna jazda a ból dupy i nóg na 4 dni u trzech osób. Pojechaliśmy ze Stefanie. Ona miała lekcję po niemiecku a my po polsku. Oni oczywiście dostali kochane i spokojne koniki, ja dostałam oczywiście konika, który kładł po sobie uszy gdy zbliżał się do innych koni (dla niewtajemniczonych: jeśli koń władzie uszy lepiej zwiewać gdzie pieprz rośnie-jest wkurzony, przestraszony i gotowy wierzgać), do tego raz mi wierzgnął, a gdy wrzucałam mu drugi bieg (kłus) zaczynał pierdzieć (może to taki napęd był), w każdym razie to nie koniec....konik miał uczulenie na kurz więc cały czas sobie kaszlał. Bosko po prostu. Dzisiaj jak już wspomniałam wszystko mnie boli, pomimo rozciągania....Michał chce jechać jeszcze raz....ehhh jak ja kiedyś kochałam konie...co się ze mną stało?


Śmieszny filmik odnośnie tematu:) :
http://en.kendincos.net/video-dthjhtf-funny-farting-horse.html


piątek, 23 kwietnia 2010

Pl kontra D

Co do wczorajszych urzędów, to bardzo irytujący jest fakt, iż żeby zdobyć zameldowanie trzeba przyjść z niemieckojęzycznym tłumaczem, ponieważ tam rozmawia się tylko po niemiecku. Totalny bezsens zwłaszcza, że w mieście jest Uniwersytet zwany Europejskim (który-swoją drogą-także nie jest dostosowany do zagranicznych realiów). Musieliśmy wypełnić tak niewiele na kartce A4 a musieliśmy ciągnąć ze sobą tutorkę. Oczywiście przy wypełnianiu i podczas czekania w kolejce wywiązała się między nami dyskusja, że to w końcu jest urzad, który bardzo często obsługuje petentów z innych krajów, nie znających języka niemieckiego, że tak trudno jest przetłumaczyć kilka nazw albo chociaż wywiesić gdzieś na ścianie ogólnodostępny wzór wypełniania wniosku chociaż z tłumaczeniem angielskim. Tak jest tam od kilku lat, każdy erasmus musi przez to przejść. A co najlepsze, jeśli się z tym spóźni (nie ważne czy z lenistwa, nieobeznania, czy nie znalezieniu na czas osoby, która rozumie j. niemiecki) musi zapłacić karę, My co prawda załatwiliśy to po 15 dniach od podpisania umowy z akademikiem (bo na nią patrzą) i nie dostaliśmy kary, ale podobno zdarza się.

W sam raz do tematu i do porównania trafił się dzisiaj Michałowi newsletter z "Gazety Wyborczej" :







 W Polsce mówi się po polsku. Chcesz załatwić swoje sprawy, przyjdź z tłumaczem - taka polityka obowiązuje w punkcie obsługi mieszkańców na stacji metra Centrum. A mieści się tam m.in. oddział Wydziału ds. Cudzoziemców.

Aby nikt nie miał wątpliwości, urzędnicy na drzwiach powiesili kartkę: "We wish to inform you that Polish language is an offcial language at the municipal government office. Person, who do not speak Polish, should come here with the interpreter". Czyli: "Pragniemy poinformować, że język polski jest oficjalnym językiem w jednostkach urzędu miejskiego. Każdy, kto nie mówi po polsku, powinien przychodzić tutaj z tłumaczem".

Cudzoziemiec nie jest w tym miejscu rzadkością. Oprócz zwykłych spraw urzędowych - zbycie pojazdu, zameldowanie, aktualizacja NIP-3 itp. - od 2008 r. załatwia się tam sprawy obcokrajowców. Po to, by rozładować kolejki w Wydziale ds. Cudzoziemców przy Długiej. Można złożyć wnioski o udzielenie zezwolenia na zamieszkanie na czas oznaczony, osiedlenie się, pobyt rezydenta długoterminowego Wspólnot Europejskich. Informuje o tym duży plakat na szybie. Oczywiście jest w języku polskim, bo wiadomo - w Polsce czyta się po polsku.
 

Niezrażony urzędniczym pouczeniem zagajam: - Do you speak english here? ("Czy mówicie tutaj po angielsku?").

W środku dwie urzędniczki, dwie petentki i ochroniarz. - No! ("Nie") - rzuca jedna z urzędniczek ok. trzydziestki.

Nie odpuszczam i dopytuję po angielsku: - Czy to jest oddział Urzędu ds. Cudzoziemców?

- Chyba panu nie pomogę - odpowiada po polsku pani za biurkiem. - Trzeba zabrać ze sobą kogoś do tłumaczenia.

Włącza się jedna z petentek. Tłumaczy to, co powiedziała urzędniczka.

Ja: - Chcę wypełnić druk na pobyt długoterminowy.

Petentka tłumaczy.

Urzędniczka: - Są tam na stojakach. Ale to nic nie da, bo trzeba je wypełnić po polsku.

Tłumaczenie.

Petentka wstaje, podaje mi wniosek. Okazuje się, że są po polsku, angielsku, francusku.

Urzędniczka zza biurka: - Trzeba pracować pięć lat w Polsce legalnie, żeby starać się o rezydenta długoterminowego.

Tłumaczenie.

Pytam, czy wziąłem właściwy druk.

Urzędniczka: - Jak pan pracował pięć lat w Polsce, to chyba dobry.

Tomasz Andryszczyk, rzecznik ratusza, nie mógł uwierzyć, że na stacji Centrum wisi tak osobliwa kartka. Aż wysłał pracownika, żeby to sprawdził: - Rzeczywiście, wisi - mówi. - Powinna zniknąć natychmiast! W ciągu kilku tygodni zostanie tam zapewniona obsługa w języku angielskim, przynajmniej w stopniu komunikatywnym.
 
 

Właśnie.....we Frankfurcie-nie dość, że Uczelnia zwana Europejską ma napisane wzystko(włącznie z 50% wysyłanych informacji do erasmusów oraz wyborem większości przedmiotów) po niemiecku, to do tego urząd gdzie wszyscy erasmusi (w tym roku jest ich około 300) muszą!! załatwić pobyt ma pracowników, którzy nie znają innego języka poza swoim rodzimym. W tym momencie jestem dumna z mojego kraju. Przynajmniej tam od razu zostaje to załatwione. A we Frankfurcie....RATUSZ miasta-nie wierzę, że nie było tam kontroli i nikt nie wie w jakim języku można się tam dogadać. I nic nie zamierzają z tym zrobić.

Taka ciekawostka: Urząd w owym Ratuszu, w którym załatwia się zameldowanie nazywa się Bürgerbüro, gdzie Bürger-oznacza obywatel. Ja już nigdy nie pójdę do niemieckiego MCDonalda....

A propo tego artykułu wywiązała się internetowa dyskusja, otóż ktoś stwierdził, że w urzędzie napisano tę kartkę niepoprawnie gramatycznie bo powinno być np. zamiast person-people. W urzędzie jak w urzędzie, powinno być napisane gramatycznie, chociaż jakie kompetencje takie pismo....ale co powiedzie na to?:) :
 Taki parkometr jest na każdej ulicy Frankfurtu. Niby tak blisko Polski a nikt nie jest kompetentny, żeby to przetłumaczyć poprawnie....albo to ta niemiecka zawiziętość. Jak widać wszystko wolą zrobić sami i po swojemu....z marnym skutkiem...

Aaaa i jakże mogłabym ominąć raj, który dzisiaj znaleźliśmy rozwożąc oferty. Otóż proszę Państwa. Drzecin. Piękna ale to piękna stadnina koni. Z domkami wypoczynkowymi ooooolbrzymim stawem, plażą, siatkówką, paintball'em, restauracją itp. W życiu nie widziałam tak dobrze rozwiniętego miejsca z tak przedsiębiorczymi ludźmi. Mają tam około 50 koni! Dodam, że to po polskiej stronie granicy:)
Załączam stronkę. Chciałabym tam kiedyś spędzić kilka dni. CUDO!
http://www.ranchodrzecin.pl/

czwartek, 22 kwietnia 2010

Meldunek

No i meldunek załatwiony. Byliśmy w urzędzie z tutorem. Dzisiaj wolne:) Choroba przechodzi na Michała:(

Wybaczcie ale nie mogę się powstrzymać:D


 Skoro dzisiaj dodaję trochę śmieszności, to nie mogę także się oprzec by w końcu zamieścić to:

 Z pozdrowieniami dla Jeżyka!:)



środa, 21 kwietnia 2010

FACEPALM;/

Na uczelni dowiedziałam się od koleżanek z mojego wydziału z Politechniki Warszawskiej, że trzeba wybrać ilość przedmiotów jaką powinno się zaliczyć na uczelni macierzystej. W naszym przypadku podobno 6, przy czym zajęcia zapoznawcze erasmusów można podobno wpisać jako przedmiot. Nasz koordynator z PW powiedział, że nie jest pewien czy można, dziekan nie odpisuje a pani zajmująca się sprawami erasmusów nie umie nam pomóc. Nikt ani nie umie nam powiedzieć o tych 3 ECTS, ani czy wybraliśmy dobre przedmioty. Został awaryjny e-mail do pani Jadzi z dziekanatu. Dała go nam w razie problemów. Dzisiaj skorzytałam.;/
Motto dzisiejszego dnia....."Nie ufaj nikomu, zawsze sprawdzaj i rób wszystko na własną rękę" ehhh żałosne....
Nic tylko FACEPALM (double)
Przez pustynię zasuwa kangur. Zatrzymuje się. Z torby wysuwa się głowa pingwina. Pingwin rozgląda się i puszcza pawia. W tym samym czasie na biegunie północnym mały kangur tupie z zimna i przeklina:
- Pier*olona wymiana studentów!